niedziela, 24 marca 2013

zrób sobie JAM

Miało być dzisiaj o wielu innych rzeczach, ale będąc z natury przewrotnym człowiekiem, proponuję, zamiast od teorii, zacząć kusić od razu efektami, a mianowicie wspomnieć o old, but still hot newsach - ostatniej, już trzeciej edycji SERVICE GLOBAL JAM, która miała miejsce na początku marca.


 

Czym jest SGJ? Jest niczym innym jak cykliczną imprezą łączącą kreatywne neurony na całym świecie ;-) Przepis jest prosty - trzy dni wytężonej pracy, świeżo poznany zespół, temat przewodni (wspólny dla wszystkich JAMów dobywających się dokładnie w tym samym czasie na świecie) i wielki finał w postaci obmyślenia/zasymulowania/stworzenia i zaprezentowania zupełnie nowej usługi. Powstałe w ten sposób projekty są publikowane na stronie organizacji i udostępniane na zasadach licencji CC, a więc jest szansa na rzeczywistą finalizację projektów i przełożenie ich na życie, ponieważ każdy może skorzystać z doskonałych pomysłów, które powstają w trakcie SGJ i dalej je aplikować.


Tematem warto się zainteresować z bardzo wielu powodów - zaczynając od chęci sprawdzenia się w teamie, przez poznanie i możliwość pracy z naprawdę kreatywnymi ludźmi, doskonałą zabawę i bolące ze śmiechu żebra po ogromną satysfakcję ze skończonego projektu i bycie częścią społeczności bawiącej się w ramach SGJ.


To, co nam się bardzo spodobało, a przede wszystkim zachęciło do działania w poznańskiej edycji GSJ, to możliwość wypróbowania w praktyce teorii/metodologii Design Thinking (o której kilka słów pojawi się w najbliższym czasie). Projektowanie, dzięki wykorzystaniu Design Thinking'u, nigdy nie było tak łatwe i intuicyjne, a co najważniejsze - efektywne. O tym, dlaczego przeczytacie następnym razem.


A na deser, Family Binder
czyli co można zrobić ze swoim zespołem w trzy dni (i móc o tym opowiadać zarówno godzinami, jak i streścić w 3 minutowej prezentacji). W tym projekcie maczała paluszki Szefowa naszego KN ;-)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

(multi)funkcjonalność.

O uniwersalności po raz kolejny. Po raz kolejny inaczej. Będzie krótko i inspirująco.


Pytanie ludzi o to, co mają na myśli mówiąc uniwersalne projektowanie w ostatnim czasie zaczyna się stawać moją małą pasją. Nie, nie przesadzam. Po prostu wciąż jestem pod wrażeniem, jak wiele rzeczy ludzie pod tym pojęciem rozumieją. Niekiedy uniwersalne projektowanie jest pewnym skrótem myślowym, odwołującym się po prostu do dobrego projektowana. Dobre projektowanie, czyli jakie tak naprawdę?


To trochę taka zabawa w idem per idem, ale stymulująca półkule i zmierzająca w jakimś celu, bo dobry projekt to projekt z myślą o użytkowniku i dla użytkownika (ok, przynajmniej do takiego stanowiska ostatnio się skłaniam). A użytkownik czasem jest wymagającym, sam-jeszcze-nie-wiem-czego-tak-naprawdę-chcę-bubkiem, a zazwyczaj chce wszystkiego. Najlepiej w jednym ;-)


I chwała za takich problematycznych potencjalnych klientów i ich wymagania, bo dzięki temu pojawia się co raz więcej projektów, które są przede wszystkim funkcjonalne - i w tym sensie uniwersalne. Generalizacja typu uniwersalność = funkcjonalność daje naprawdę dobre efekty. Kilka dowodów poniżej.




 







niedziela, 25 listopada 2012

(re:thinked) User Centered Design

Jak świat długi i szeroki, o UCD (User Centered Design) mówi się dużo i praktycznie wszędzie. W przypadku projektowania jakiegokolwiek środowiska, z którego docelowo użytkownik ma korzystać w efektywny sposób, trudno pominąć ten "ludzki" aspekt. No właśnie, czy aby tylko o ludzki chodzi?




Często bywa tak, że życie jest samo w sobie na tyle inspirujące, że skłania do myślenia i przetrawiania idei, które wydawałoby się zostały już wystarczająco intensywnie eksploatowane i nie ma sensu powielać treści. Dokładnie z tego powodu nie sądziłam, że o UCD będę tu pisać. Zdaję sobie sprawę, że to trochę odkrywanie Ameryki na nowo - ale nie ma chyba lepszej koncepcji, która pomogłaby w dostosowywaniu środowiska ludzi posiadanych przez koty ;-)

Dobre kilka miesięcy temu w sieci zrobiło się głośniej na temat "kocich" mebli. Dla niektórych może być to zwyczajną fanaberią, ale warto pomyśleć o tym zjawisku jako o pewnym procesie. Koty są jednymi z najpopularniejszych zwierząt domowych i o ile np. psie środowisko możemy regularnie poszerzać zabierając pupila na spacery, z "niewychodzącymi" kotami jest to już wyzwanie. Najczęściej jest to próba wykrojenia z "ludzkiej" przestrzeni mieszkania kawałka dla kota - proces raczej bolesny dla właścicieli i niekoniecznie wystarczający, aby zaspokoić kocie potrzeby. To typowy problem połączenia potrzeb dwóch skrajnie różnych użytkowników w taki sposób, aby zadowolić i jedną i drugą stronę - idealny case z zakresu UCD.

(Z braku gotowych rozwiązań dostępnych na rynku) dokładnie na taki pomysł wpadli ludzie tworzący UrbanCatDesign: UrbanCatDesign® was established because traditional Cat furniture did not meet our requirements. With 25 years of Cat experience and being a designer myself I took to the drawing board and designed this modern exclusive Cat furniture which meet both the requirements of Cat and Owner. (źródło)

 Przepisem na sukces okazało się dokładne sprecyzowanie potrzeb człowieka i kocich zwyczajów, czego efektem jest linia mebli, które z powodzeniem można potraktować jako uzupełnienie nowoczesnego mieszkania. Pomysł genialny w swojej prostocie, a zarazem dobry przykład realizacji w koncepcji UCD.

Więcej o UrbanCatDesign tutaj.



A w bonusie jeszcze projekt kociego regału wykonany przez belgijskiego projektanta Corentina Dombrechta:

 (zdjęcia pochodzą stąd oraz stąd. projekt regału znaleziony tu, a grafika z UCD stąd)

piątek, 15 czerwca 2012

Przestrzeń wizytówka.

Trochę zaczęło się tu kurzyć, bo i aktywność w ramach wymiany informacji i ciekawych pomysłów naturalnym sposobem przesunęła się w stronę grupy na facebooku. Nic to jednak straconego. Ja natomiast w tym okresie względnej ciszy miałam niejednokrotnie okazję dokopać się do cieszących oczy rzeczy, którymi się będę z pewnością dzielić.

Przekonałam się do jednego- mam zdecydowanie słabość do projektowania przestrzeni biurowej- zarówno z tej bardziej czynnej, kreatywnej, kiedyś-to-na-pewno-zrobię strony jak i biernej, wykopując co raz to nowe (genialne!) realizację. Tym razem padło na tę drugą kategorię. 




Diaego jako producent i dystyrbutor jest firmą znaną przede wszystkim z tak rewelacyjnie rozpoznawalnych marek jak Johnnie Walker, Smirnoff, Baileys, Captain Morgan czy Guiness. Dlaczego o tym wspominam? To jest jakoś tak, że mimo wysokiej rozpoznawalności ich marek promocja czy wszelkie działania marketingowe związane z rynkiem alkoholi są skutecznie ograniczane przez przeróżne przepisy. Podtrzymywanie owej rozpoznawalności i kreowanie swojego wizerunku w tym polu wymaga nie lada finezji. Firma Diaego, projektując nową siedzibę swojego biura, postawiła na dwie rzeczy- dobrze zaprojektowaną przestrzeń oraz potraktowanie jej jako wizytówki firmy. Łącznie z odpowiednią ekspozycją produktów za barem ;-)

Architektem odpowiedzialnym za realizację tego projektu jest Zbigniew Kostrzewa z Creart, który odpowiadał przede wszystkim za zarządzanie projektem oraz prace budowlane i wykończeniowe. Ciekawym smaczkiem jest fakt, że w sam projekt zaangażowano również pracowników firmy, w tym m.in. Urszulę Stankiewicz, która w Diaegopełni funkcję Procurement Manager Eastern Europe. Głównym założeniem i życzeniem było przejście w całości na biuro typu open space przy zachowaniu pełnej funkcjonalności przestrzeni. Sprawa była dość ułatwiona, ponieważ biuro projektowano od zera i można było zaszaleć mając do dyspozycji jakieś 1 000 m kw świeżej, niezagospodarowanej przestrzeni.


OPEN SPACE


Na moje (niewprawione, bo niewprawione, ale zawsze) oko open space mimo wszystko jest dość ciasny, ale jest tu kilka rozwiązań, które bardzo przypały mi do gustu. Przede wszystkim zaprojektowanie stanowisk w taki sposób, że tworzą grona (nacisk na komunikację międzydziałową), ale jednocześnie poszczególne stanowiska są przynajmniej częściowo odgrodzone, co daje wrażenie (tej jakże często wspominanej) autonomicznej przestrzeni. Co jest zdecydowanie atutem- zadbano o odpowiednią akustykę przestrzeni i zaprojektowano sufit w taki sposób, aby poprawiał zarówno funkcjonalnie przestrzeń jak i dodawał jej charakteru. Co więcej- sufit właściwie w każdej z wyróżnionych przestrzeni w biurze jest inny, co podkreśla również dodatkowo odrębność tych przestrzeni (i ładnie, wizualnie je dopełnia). Sam open space jest podzielony na trzy, niemal odrębne, przestrzenie, co tworzy wrażenie raczej zakątków do pracy niż wielkiej, otwartej przestrzeni. Zdecydowanie na plus.


SALE I SALKI

 
 

W biurze nie zabrakło przeróżnych pomieszczeń funkcyjnych- takich jak copy roomy, archiwum, ale również mniejsze sale do pracy w grupach i podzespołach (do wyboru są sale zarówno 3-4 osobowe jak i większe, właściwie odpowiadające każdemu zadaniu). Każda sala wygląda nieco inaczej, ale nawiązuje do charakteru firmy i marek ją reprezentujących (branding przede wszystkim), co nadaje biuru naprawdę niepowtarzalny charakter. Oczywiście zadbano o to, aby wszystko wyglądało odpowiednio do stylu Diaego.


I JESZCZE WIĘCEJ

 

W biurze można znaleźć o wiele, wiele więcej. Jednym z ciekawszych zakątków jest bar, będący jednym z elementów przestrzeni socjalnej.  To, co szczególnie przypadło mi do gustu, to fakt, że o przestrzeni tej pomyślano również jako o swojego rodzaju wizytówce firmy, gdyż test to miejsce, gdzie można zobaczyć, jak rzeczywiście produkty tej firmy mogą być eksponowane. Myślę, że to całkiem dobre rozwiązanie- szczególnie w momencie, kiedy będąc w biurze klientowi można pokazać coś ponad zdjęcia z ekspozycji czy standów produktów swojej firmy.

W ramach krótkiego podsumowania dodam jedynie to, że bardzo mnie cieszy wykopywanie takich perełek, które są inwestycjami polskimi. Przykład Diaego jest przede wszystkim wartościowy z dwóch powodów- jest całkiem dobrze pomyślaną przestrzenią, uwzględniającą głos i potrzeby pracowników przynajmniej w jakimś stopniu. Drugim argumentem jest fakt, że biuro, jako wizytówka firmy, spełnia się w tej roli wyśmienicie. Jest jednym ze zgrabniej zaaranżowanych przestrzeni z wykorzystaniem elementów brandingowych, podkreślających to, z czego firma jest najlepiej rozpoznawana. Jak widać połączenie (i wynegocjowanie) elementów funkcjonalnych zarówno z perspektywy brandu jak i potrzeb pracowników jest jak najbardziej osiągalne. I efektowne- jest się czym chwalić.

(Zdjęcia pochodzą stąd i stąd)
 

wtorek, 24 kwietnia 2012

Chillout w ramach pracy za biurkiem

Zdjęcia zamieszczone w poprzednim poście to nic innego jak jedna z wariacji chillout roomów, jakie możemy znaleźć w bajecznym biurowcu firmy Google mieszczącego się w Zurichu. Sam budynek oraz niektóre wykorzystane w nim rozwiązania przyprawiają o zawrót głowy (polecam wygooglować i obejrzeć kilka obrazków), o czym będzie można tu pewnie jeszcze wiele razy przeczytać, ale cieszą czymś jeszcze. Tak zwanymi spaces to contemplate

Tym razem będzie o samym chilloutowaniu się i tego, jaki sprzęt jest niezbędny do tego, aby skutecznie sobie w pracy odpocząć z perspektywy psychologicznego feng shui.





Chillout dude, czyli baw się i pracuj

Przeglądając wyniki różnych badań i raportów, w tym m.in. rezultatów projektu Welcoming Workspace można wyciągnąć wniosek, tak naprawdę w dobrze pomyślanej przestrzeni biurowej nie powinno zabraknąć miejsca do odpoczynku. Z problemem nadmiernej ekspozycji na dystraktory takie, jak rozmowy telefoniczne czy choćby hałas drukarki,  pracownicy są narażeni codziennie. Czasem przez długie godziny pracy. Niestety w wielu tego typu miejscach (szczególnie biurach typu open space) brakuje możliwości schowania się czy choćby ucieczki na moment przed typowym biurowym kieratem. Nie jest to ani przyjemne, ani tym bardziej nie wpływa pozytywnie na wydajność i samopoczucie. Paradoksalnie pozostawienie marginesu na nicnierobienie jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie można zaserwować pracownikom.



Jest czas na pracę i czas na odpoczynek

Chillout roomy są potrzebne w przestrzeni biurowej. W wynikach projektu badawczego Welcoming Workspace wyróżniono, na podstawie m.in. rozmów z pracownikami, trzy niezależne od siebie przestrzenie, które powinny znajdować się w miejscach pracy, wychodzące na przeciw potrzebom pracowników (umożliwiające realizację rożnych stylów pracy). Obok przestrzeni do pracy wspólnej, grupowej (spaces to collaborate) oraz pracy indywidualnej (spaces to concentrate) pojawił się właśnie postulat przestrzeni do odpoczynku. Przestrzeni, która umożliwiłaby oderwanie się od gwaru i szybkiego tempa pracy (spaces to contemplate). Wyróżnienie, a przede wszystkim, wyodrębnienie takich przestrzeni w biurze, wydaje się być kluczowym rozwiązaniem, by zapewnić prawdziwy komfort pracy.



Chillout room i jego feng shui

Co tak naprawdę powinien mieć w sobie taki przykładowy chillout room? Paradoksalnie przede wszystkim zasady. A raczej jedną- to przestrzeń ciszy, którą będą szanować pozostali. Stąd np. zakaz prowadzenia w takich miejscach rozmów telefonicznych czy omawiania grupowych projektów (od tego optymistycznie są inne miejsca i inne rozwiązania). Ta przestrzeń jest przestrzenią pomyślaną samolubnie, dla pojedynczych osób a nie całego teamu kreatywnego, który właśnie musi coś omówić. Ma pozwalać na wyciszenie się, przemyślenie kilku spraw lub chwilę nicnierobienia.

Chillout space powinno się wypełnić mocnymi, naturalnymi elementami, takimi jak dzienne (a nie sztuczne) światło czy obecność dużej ilości roślin. Wizualnie powinna być inna od reszty biura. Już samo wejście tam powinno dawać wrażenie rzeczywistej zmiany naszego otoczenia. Sama przestrzeń powinna być przemyślana tak, aby dawała możliwość znalezienia dla siebie jakiegoś kąta do posiedzenia samemu ze sobą, poczucia prywatności. Wyposażenie takiego pomieszczenia powinno być urozmaicone i umożliwiać ulokowanie ciała w różnych pozycjach- to dość ważne, by móc choćby usiąść w innej pozycji niż ta, w której spędza się większą część dnia (klasyka to krzesło dosunięte do biurka, więc miłą odmianą będzie rozprostowanie nóg, położenie się czy posiedzenie po turecku na poduchach). Chillout room powinien być z jednej strony oazą ciszy, z drugiej zaś namiastką trochę bardziej domowej atmosfery, która chociaż na chwilę pozwala ochłonąć.



Przestrzeń przekuta na praktykę





Wszystkie zdjęcia pochodzą stąd. I tak, to Google w Zurichu. Swoją drogą kabiny i wagoniki spełniają jeszcze jedną, dość ważną funkcję w dobrze zaprojektowanej i przemyślanej przestrzeni biurowej, ale o tym już następnym razem.